Społeczność lokalna
24
Katastrofa smoleńska – fakty i mity
Pod takim hasłem przebiegało poniedziałkowe spotkanie pilskiego Klubu Obywatelskiego, którego gościem był dr inż. Maciej Lasek (w swojej karierze zawodowej prowadził (nadzorował) badania 620 wypadków i incydentów lotniczych). Dr inż. Maciej Lasek to także członek rządowej komisji Jerzego Millera, która badała przyczyny katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010r. Dwa lata później został szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Tezy jakie w sprawie katastrofy smoleńskiej przedstawiał dr inż. Maciej Lasek od samego początku były w opozycji do zamachowej hipotezy zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza. Dr inż. Lasek wykluczył, że do eksplozji doszło w powietrzu, jak również to, że były dwa lub trzy wybuchy na skrzydle bądź w samolocie. Ponadto – jego zdaniem - skrzydło Tupolewa nie mogło złamać się po zderzeniu z brzozą…
23 stycznia podczas spotkania w Pile, dr inż. Maciej Lasek, na podstawie przedstawionej prezentacji, tłumaczył dlaczego katastrofy smoleńskiej nie powinno rozpatrywać się w kategoriach zamachu: - Wszystkie dowody, przede wszystkim obiektywne źródła danych, czyli rejestratory parametrów lotu i rejestrator głosu, zamach wykluczają – mówił.
Zdaniem dr inż. Macieja Laska o zamachu lotniczym można mówić w sytuacji, gdy samolot rozpada się w powietrzu; gdy słychać wybuch, który nagrałby się na rejestratorze głosu jako ostatni dźwięk. Tymczasem w Tupolewie - w którym zginęło 96 osób, w tym prezydent RP wraz z małżonką - zapisy rejestratora głosu katastroficznego parametrów lotu kończą się w momencie zderzenia z ziemią. Dlatego dr inż. Maciej Lasek twierdzi, że przyczyn katastrofy smoleńskiej należy doszukiwać się od zupełnie innej strony.
Na podstawie przeprowadzonej kontroli stwierdził, że Lotnisko Smoleńsk Północny, nie było odpowiednio przygotowane, a co za tym idzie, nie zapewniało bezpiecznego lądowania samolotów, zwłaszcza przy ograniczonej widoczności, a taka panowała 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. Popełniono również rażące błędy w organizacji lotu. – Jak się okazało po katastrofie, wyznaczona załoga nie miała ważnych uprawnień do wykonania lotów samolotem Tu-154M. Stwierdzono nieprawidłowości m.in. w szkoleniu załogi, które przeprowadzone zostało w pośpiechu i niezgodnie z programem, poza tym piloci nie wykonywali lotów treningowych, a uprawienia do lotów w trudnych warunkach atmosferycznych zostało im przedłużone niezgodnie z przepisami. Niezgodnie z regulaminem lotu przeprowadzono także kontrole techniki pilotowania i nawigowania – tłumaczył dr inż. Maciej Lasek.
Do tragedii przyczyniła się także pogoda. Według Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP były to najbardziej niekorzystne warunki atmosferyczne (zachmurzenie przez chmury o podstawie 150m i widzialności 1000-3000m przy zamgleniu). Analogicznie, przy takich warunkach, osoba kierująca samochodem, ma ograniczone pole widoczności do drugiego słupka przydrożnego (słupki rozstawione są co 100 metrów).
Dr inż. Maciej Lasek poinformował także, że podczas czynności dochodzeniowych komisja nie stwierdziła wywierania nacisków na załogę podczas całego lotu, w celu wykonania lądowania na lotnisku Smoleńsk Północny.
W efekcie stwierdzono, że przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżenia, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.
Biuro prasowe: jacekboguslawski.pl